Drzewa się obudziły, ale jeszcze
patrzą po sobie, jakby się nie znały,
wciąż nic im nie mówi słowo „las”.
Wkrótce wszystko się wyjaśni,
dzień puszczę zewrze i po nocy
zwierzę wyłoni z siebie mruk.
Z nieładu sercokształtnych dłoni
echa wyklaszcze liści chór.
Lis je poniesie z ptakiem po lesie.
Drzewa już wiedzą: zszywa nas wtór.