І
Bywają ludzie, którzy – wybrawszy się na dworzec i umościwszy się na ławach – obwieszeni torbami czy sakwami pochrapują pośród nocy i wyobrażają sobie, że tak oto, na siedząco, dokulają się do socjalizmu. Inni z chytrym cwaniackim uśmieszkiem mruczą do sąsiadów: Jaki znowu socjalizm, kto tam w ogóle był i jak tam dojechać bez przesiadek? Jaki znowu socjalizm, przecież stąd go nie widać! Jaki znowu socjalizm, jeśli wczoraj zabrakło jajek, a przedwczoraj kaloszy.
Mędrcy nad mędrcami! Nieufni wobec ksiąg i planów, nie wierzą w matematykę ani technikę, a co dopiero w twórczą moc proletariatu (choć niejeden z nich miętoli w kieszeni legitymację partyjną!). Polegają jedynie na tym, co powie ciotka. Wszak ciotka, która ledwo wczoraj przyjechała z Konhradu z listem od teścia, zna na wylot problemy kolektywizacji i rekonstrukcji socjalistycznej. Pociąg może się spóźnić, poczta może nie dostarczyć przesyłki, giganty przemysłu mogą wstrzymać pracę – ale ciotka… ciotka przetrwa każdą burzę. Nawet gdy jej wszechwiedząca i wszechogarniająca dusza wniebowstąpi z haftowanych serwet, aromatu kawy i dymu świeczuszek, to w okamgnieniu znajdzie się dla niej zastępstwo – dziewczę, co jeszcze wczoraj kochało wiosnę, a dziś niepostrzeżenie przeobraziło się w ciotkę.
Zaprawdę, ciotka jest wszechobecna i wszechmądra.
Zaprawdę, ciotka jest wszechobecna i wszechmądra. Оkrywszy swe zgrzybiałe cielsko szeroką marynarką profesora, kiwa się na katedrze (rogowe okulary opadają jej na nochal) i czyni aluzje, bo plany, rachuby i sprzęt to jedno, a ciotczyne prognozy – drugie. Wciska swój tłusty zad w spodnie sprasowane na kancik i jako inżynier instaluje się w fabryce, gdzie dołoży wszelkich starań, by dawny francuski właściciel nie zamartwił się, tylko poczekał na lepsze czasy. Albo zwija się w kłębek i już – czyha między sprężynami materaca pod postacią tłustej wszy lub ruchem robaka wkrada się przez szparę do urzędniczych gabinetów, i to bez pukania!
Zmorzony kreator zaczyna myśleć, że wyprawa do Dagestanu, z jego trzydziestoma sześcioma narodami o trzydziestu sześciu nazwach, pozwoli nabrać sił do zmagań z ciotką.
Zrywa się na równe nogi i rachuje: dziesięć dni na miejscu i po dwa dni podróży tam i z powrotem. Może lepiej byłoby tutaj w Łopaniosburgu nająć człeka, który w środy oraz piątki waliłby cię po mordzie? Niezgorszy to sposób – zwie się boksem – by odświeżyć sobie psychikę i przywrócić mentalną równowagę.
Jazda koleją – ta starożytna sztuka – także pozwala odpocząć. Powolna jest i romantyczna, co samo w sobie daje wytchnienie. Kreator wkracza więc do wagonu, trzyma za szyjki dwie butle wody gazowanej z Myrhorodu, wody leczniczej, zawierającej glinę, wapno i sól, czyli wszystko, co potrzeba do produkcji porządnej cegły, odnajduje swoją leżankę i wyjmuje notesik. Obok trwa niezmącone życie trzech czy czterech panów i jednej jasnobłękitnej damy. Za oknem wznoszą się kamienne mury kolejowych kwater, a za nimi żyją kury, z kogutem na czele. Nie cichną więc zamurne amory.
Ci, którzy pragną w wagonie pisać piórem wiecznym…
Ci, którzy pragną w wagonie pisać piórem wiecznym, nie czytali broszury Diuszena o teorii względności Einsteina lub zapomnieli, o czym była w niej mowa. Autor wykłada tam dość jasno, że gdy wesz pełznie po kołnierzu damy przemierzającej wagon tramwaju w nadziei, że ktoś ustąpi jej miejsca, to ruch owej wszy jest wyjątkowo złożony i dla nieuzbrojonego rozumu niepojęty. Wesz pełznie po damie, dama pełznie po tramwaju, tramwaj pełznie po szynach, szyny pełzną po placu Teweliewa, a plac Teweliewa razem z Ziemią pełznie wokół Słońca. To samo zjawisko występuje w przypadku pióra wiecznego, które chce podróżować po papierze, gdy pociąg podróżuje na Kaukaz przez Łozową. Dlatego linie wychodzą koślawe. Ponadto Ziemia kręci się wokół własnej osi, wypaczając pisarskie zapiski w astronomiczne gryzmoły podobne kulfonom stawianym przez niepiśmiennego Chińczyka przed egzaminem na mandaryna.
Notować można – ale nie wtedy, gdy pociąg jedzie na Kaukaz, tylko gdy stoi – stoi na Kaukaz – bardzo długo stoi na Kaukaz w Merefie. Nie zamierza wprawdzie robić tego zbyt długo, bo to kurier, a do tego już w Charkowie miał pięćdziesięciominutowe opóźnienie. Skończyło się tak, że kreator, zamiast pisać czy grać w szachy (nie miał z kim), zasnął na swej leżance pod numerem czterdziestym pierwszym – co przywodzi na myśl czterdziesty pierwszy tom jego dzieł zebranych. Gdy przebudzi się w następnym rozdziale, nie będzie już zwał się kreatorem ani autorem, lecz będzie nazywał się po prostu: „ja”.
Ta złożona z własnej skromności danina pozwoli odbiorcy utożsamić się z kreatorem. Ten może zasnąć w przekonaniu, że każdy czytelnik – bez względu na to, kim jest – nosi jedno i to samo imię: ja.
II
Obudziłem się za Słowiańskiem, u progu Donbasu. Zza wieczornej mgły wyłaniały się góry żużlu i popiołów. To musiał być Kramatorsk. Płonęły piece martenowskie. Pociąg stał. A gdy pociąg stoi, budzą się pasażerowie. (…) W końcu pomału ruszył, w oddali niknęły światła fabryk. Zdążyłem przeczytać tabliczkę na peronie:
ZABRANIA SIĘ SPACERÓW PO PERONIE POD KARĄ TRZECH RUBLI |
III
Kim był bezimienny filozof, autor owego zakazu znanego wszystkim peronom Donbasu?
Na pewno nie był to przedstawiciel szkoły perypatycznej, która sławiła spacery jako najgłębszą metodę refleksji. Nie mógł tego wymyśleć również żaden eleata, gdyż i Ksenofanes, i Parmenides, i Zenon, i Mellissos, choć negowali możliwość ruchu, więc i samych spacerów, to nie nakładali na nie trzyrublowej kary. Czyli elejska szkoła także nie mogła być inspiracją dla żelaznego zakazu prawodawcy dróg żelaznych.
Kimże jest ten zawzięty przeciwnik spacerów? Co za zbrodnicze zamiary dostrzega jego analityczny umysł w tej niewinnej czynności? Któż to, och któż? Jakie zakazy ogłosi w przyszłości? Kto je spisze i obwieści następnym pokoleniom?
***
Fragment reportażu Mike’a Johannsena Podoroż u Dahestan (Charków, 1933). Przekład na podstawie redakcji Jaryny Cymbał z tomu Podorożi filosofa pid kepom (Kijów, 2018).
Redakcja tłumaczenia: Miłosz Waligórski
WYJAŚNIENIA:
Konhrad – potoczna nazwa miasta Krasnohrad w obwodzie charkowskim
Łopaniosburg – żartobliwa nazwa Charkowa pochodząca od rzeki Łopań
Kurier – kategoria pociągu w ZSRR