Musiał tędy iść ktoś, kto powłóczył prawą nogą, ranny albo pijak. Zobacz,
zostawił po sobie poezję średników, wykrętasa na śniegu, ślady
wyższej kompetencji językowej, a wzdłuż nich – paciorki spoza interpunkcji;
krople bez przestanku znaczące jego ścieżkę, powolną śmierć albo narodziny,
bo wszędzie tam, gdzie cieknie krew, ktoś rodzi się
albo umiera.
W pół słowa „być” jest „jesteś”.
Właśnie temu służy kulejący przekład.