Wybierz wersję:

Один из моих неснятых снимков

Э

Это произошло в тот момент, когда еженедельные женские марши протеста вынуждены были поменять свой формат. Режим уже начал переходить из обороны в атаку и перестал «стесняться» хватать мирно протестующих женщин руками людей в черных масках и без знаков отличия, которые рыскали вдоль и поперек на микроавтобусах с тонированными стеклами без номерных знаков. Поэтому женщины решили больше не собираться в единую колонну, а гулять по проспекту малыми группами.

Я пришел снимать эту акцию протеста и буквально в первые же минуты оказался внутри одного из «капканов» организованного людьми в черном. Несколько микроавтобусов подъехало к нам, оттуда высыпалась черная масса и они начали хватать женщин и тащить их в автобусы. Женщины кричали и сопротивлялись. Внезапно в шум проспекта врезались крики ужаса и отчаяния. Снимать это (а снимал я тогда 24 миллиметровым объективом) не было никакой возможности, ибо и фотограф, и его камера сразу же оказались бы в руках людей в черном. Никакого «иммунитета а-ля пресса» не существовало. Поэтому я, как и остальные участники бросился бежать в надежде оторваться от преследователей. Отбежав какое-то расстояние я увидел человека жестами приглашающего спрятаться в подъезде дома, дверь которого он держал приоткрытой, и я вбежал внутрь. Это был подъезд четырехэтажного старого сталинского дома с узкими лестничными маршами. Вбежавшая в подъезд группа, а это приблизительно человек 10-12 разместилась на последнем этаже. Я же и еще одна девушка сели на ступеньках этажом ниже.

Наступила полнейшая тишина. Все вслушивались в звуки снаружи и в громкий перестук собственных сердец, только иногда эту тишину прерывало одинокое всхлипывание и шум телевизора из одной из квартир.

В подъезде было достаточно темно, свет подал на наш лестничный марш через небольшое видимо немытое с прошлой весны окно, на подоконнике которого в горшках разного «калибра» и эпох, стояли цветы, которые кто-то заботливо поливал. Темнота в тот момент казалась и уютной, ибо она «прятала» нас и одновременно черной, как маски и души людей, которые нас загнали сюда.

Когда дыхание наше стало вновь ровным, женщины наверху стали шепотом переговариваться, кто-то сдавленным голосом по телефону уточнял положение вещей снаружи.

Тогда и моя соседка заговорила. Глядя из темноты подъезда на свет тусклого окна, она возмущалась, терялась, умолкала, гневалась, при этом изо всех сил заставляя себя шептать, а не кричать. Было видно, что в свои двадцать лет она впервые столкнулась лицом к лицу с таким невообразимым злом. Глядя на нее мне казалась я вижу спрессованный в миг этап взросления. Это было в глазах напуганного ребенка, которые то и дело наполнялись слезами, в ее жестах, она то размахивала руками, то обхватывала свои острые плечи, в голосе, который словно ломался на глазах, в непослушных волосах, которые она вновь и вновь пыталась уложить чтобы спрятать туда свои руки.

Мне кажется, в тот момент я видел суть, глубину и чувства белорусского протеста, но достать камеру и снять их я не мог, во-первых, это было бы неуместно, а во-вторых, ни черно-белая пленка, на которую я снимал, ни старенький Pentax, уверен, не могли передать все то, что нарисовал мне свет проходящий сквозь грязное стекло окна с наслоившейся краской на раме. Мне укрывающемуся в знании в стиле ампир на проспекте Независимости который вначале назывался Московско-Венский почтовый тракт, а после во времена Российской империи улицей Захарьевской, в 1812 году улицей Новый город при французах, с 1919 по 1920 Адама Мицкевича при поляках, Гауптштрассе во время І и ІІ мировых воин, потом улицей Советской, проспектом Сталина, Ленинский проспектом и проспектом Франциска Скорины.

Я не жалею, что не сделал тогда снимок. Этот «снимок» нужно было почувствовать. Во всяком случае, почувствовать мне.

 

19 мая 2021 года. Поезд Варшава – ….

Wybierz wersję:

Jedno z moich niezrobionych zdjęć

T

To było w okresie, gdy kobiece marsze protestacyjne musiały zmienić formę. Reżim zaczął przechodzić od obrony od ataku: ludzie w czarnych maskach, bez emblematów, jeździli w tę i we w tę pozbawionymi rejestracji autobusami o przyciemnionych oknach i bez cienia żenady wyłapywali pokojowo nastawione uczestniczki. Kobiety postanowiły wtedy, że nie będą się już odtąd zbierać w jednej dużej kolumnie, tylko spacerować w małych grupkach.

Przyszedłem na tę akcję protestacyjną, żeby robić zdjęcia, i niemal natychmiast znalazłem się w centrum jednej z „pułapek”, zorganizowanych przez ludzi w czerni. Kilka autobusów podjechało w naszym kierunku, wysypała się z nich ciemna masa: funkcjonariusze zaczęli łapać kobiety i ciągnąć je w kierunku wozów. Demonstrantki krzyczały, próbowały się opierać. Szum ulicy przecięły krzyki przerażenia i rozpaczy. Nie miałem najmniejszej szansy na zrobienie zdjęcia (używałem wówczas obiektywu 24 mm) – jako fotograf natychmiast znalazłbym się w rękach omonowców, razem z moim aparatem. Nie obowiązywał żaden „immunitet prasowy”. Dlatego razem z resztą uczestników rzuciliśmy się do ucieczki w nadziei, że wyrwiemy się prześladowcom. Po oddaleniu się na pewną odległość zobaczyłem człowieka, który gestem pokazał mi, żebym ukrył się na klatce schodowej. Przytrzymał na wpół otwarte drzwi, a ja wbiegłem do środka. Znalazłem się na wąskich schodach trzypiętrowego budynku pamiętającego Stalina. Do klatki wbiegła cała grupa ludzi, mniej więcej dziesięć, dwanaście osób ulokowało się na ostatnim piętrze. Ja i jeszcze jedna dziewczyna siedzieliśmy na schodach piętro niżej.

Panowała całkowita cisza. Wszyscy wsłuchiwali się w dźwięki dobiegające z zewnątrz i w łomotanie własnych serc. Jedynie czasem w korytarzu rozlegał się pojedynczy szloch albo ryk telewizora docierający z jednego z mieszkań.

Na klatce było dość ciemno, naszą schodową akcję protestacyjną oświetlała jedynie poświata, która wpadała przez małe, niemyte chyba od zeszłej wiosny okno. Na parapecie, w doniczkach różnej wielkości i z różnych epok, rosły kwiaty, troskliwie przez kogoś podlewane. Ciemność wydawała nam się przytulna– ukrywała nas – a jednocześnie była czarna jak maski i serca ludzi, którzy nas tu zapędzili.

Gdy nasze oddechy się uspokoiły, kobiety na górze zaczęły szeptem rozmawiać. Ktoś zduszonym głosem próbował ustalić przez telefon, co dzieje się na zewnątrz.

Wtedy odezwała się także moja sąsiadka. Zanurzona w mroku klatki schodowej spoglądała w światło wpadające przez brudne okno. Wyrażała swoją złość, swoje oburzenie, traciła panowanie nad sobą, milkła. Przez cały czas tłumiła krzyk, zmuszając się do szeptu. Było widać, że w ciągu dwudziestu jeden lat swojego życia nigdy jeszcze nie spotkała się z tak niewyobrażalnym złem. Gdy na nią patrzyłem, miałem wrażenie, że dojrzewa na moich oczach w ciągu kilku sekund.

Widziałem to w jej oczach – oczach przestraszonego dziecka, które co rusz wypełniały się łzami; w jej gestach: dziewczyna to wymachiwała rękami, to obejmowała swoje chude ramiona; w łamiącym się głosie; w niesfornych włosach, które próbowała ułożyć wciąż od nowa, schować w nich swoje ręce.

Myślę, że właśnie w tamtej chwili dostrzegłem istotę, głębię i żar białoruskiego protestu. Ale nie mogłem wyjąć aparatu. Po pierwsze to byłoby nie na miejscu, po drugie, ani czarno-biała klisza, ani stareńki Pentax, którym robiłem zdjęcia, nie byłyby w stanie oddać tego wszystkiego, co wyrysowało mi światło przenikające przez brudną szybę okna o ramie pokrytej grubą warstwą farby. Mi, ukrywającemu się w budynku w stylu stalinowskiego empire na prospekcie Niepodległości, który najpierw był traktem pocztowym Moskiewsko-Wiedeńskim, następnie, w czasach Cesarstwa Rosyjskiego, ulicą Zachariewską, w 1812 roku przemianowaną przez Francuzów na ulicę Nowe Miasto (od 1919 do 1920 nazwaną przez Polaków ulicą Adama Mickiewicza, a później, podczas I i II wojny światowej Hauptstrasse przez Niemców ), potem zaś kolejno na ulicę Sowiecką, prospekt Stalina, prospekt Lenina i prospekt Franciszka Skaryny.

Nie żałuję, że nie zrobiłem wtedy tego zdjęcia. To „zdjęcie” trzeba było poczuć. J a musiałem je poczuć.

 

19 maja 2021 roku. Pociąg Warszawa –…


przeł. Agnieszka Sowińska
red. Agata Wróbel
Tłumaczenie powstało na warsztatach Rozstaje 2021 finansowanych przez Visegrad Fund
The translation was created during the Rozstaje 2021 workshop supported by the Visegrad Fund

 

 

 

Zobacz inne utwory autora->
Zobacz inne utwory w tym języku->