Wybierz wersję:

Ной среди чужих

Л

Лодку большую прадед наш
Решил построить для внуков
Строил всю жизнь
Так пел Александр Градский
В одном советском фильме
И там дальше разные предки
Достраивали эту лодку
Хотя, казалось бы
Что это такое – лодка
Вполне мог бы ее
Сам прадед достроить
Или по крайней мере дед
Но не достроили
Отец или кто-то еще
Подумал, что надо сделать
Корабль, большой корабль
Строил что-то, строил
Большое сооружение получилось
Большое и бессмысленное
Потом сын и сын сына
Еще работали
И внук сына, и кто там еще
Потянулась череда потомков
Внуки, те, для которых
Свою дебильную лодку
Решил построить
Изначальный дед
Давно умерли
Проект изменился
Внук внука внука
Изначального деда
Решил построить авианосец
Большой авианесущий крейсер
Снес все постройки, надстройки
Которые построил
Когда-то бывший отец
Тот, кто решил
Сделать корабль, а не лодку
Внук внука внука
Оборудовал палубу
Для взлета и посадки
Смертоносных, красивых
Истребителей
Даже устроил такую веревку
За которую истребители
Должны были зацепляться
При посадке
Для быстрого торможения
А для взлета красивых, смертоносных
Истребителей
Сделал такой, знаете, трамплинообразный
Подъем на палубе
Как на настоящих авианосцах
Чтобы красивые, стремительные
Смертоносные истребители
Взмывали в воздух
И устремлялись
К своим далеким целям
Но вот беда
Как-то не оказалось в наличии
Красивых, смертоносных истребителей
Для этого корабля
Они летали где-то там, вдалеке
А судно стояло у берега
Потом другой прапраправнук
Решил упразднить авианосец
И сделать просто вместительное судно
Для перевозки больших грузов
Ну, там, контейнеров
Больших разных машин
И такое он сделал
Вместительное судно
Просто ужас
Огромное
Какое-то просто вот совсем большое
Но почему-то не находилось клиентов
Отправителей грузов
Владельцев контейнеров
Обладателей разных больших машин
И судно стояло у берега
Большое, деревянное
Огромное
И в борту у него была
Огромная дверь
И нашелся один прапрапрапрапраправнук
Который просто открыл эту дверь
И сказал заходите
Заходите, если хотите
А сам просто сидел
У этой огромной двери
И курил, и пил пиво
Заходите, говорил прапрапрапрапраправнук
Сидел, курил и пил пиво
Сначала никто не заходил
Люди крутили пальцами у виска
Но однажды зашел
Николай Степанович
Со своей сварливой Софьей Петровной
Потом зашел
Геннадий Петрович
Со своей смиренной Анной Семеновной
И Иван Иванович пришел
Со своей Иоанной Ивановной
Потихоньку приходили люди
Размещались, обживались
Пришел Зигфрид
С суровой своею Брунгильдою
Пришел Франсуа
С игривой своею Матильдою
Пришел Ханс
С обычной своею Ханною
Жоао пришел, волоча за руку
Упирающуюся Марию-Луизу
Собирались разные люди
Ласло с женой
Хуан-Мануэль с супругой
Ларс с девушкой Полли
И странный человек
По фамилии Сигурдссон
С очень странной девушкой
По имени Бьорк
На небе собирались тучи
Небо серело
Прапрапрапрапраправнук
Перестал пить пиво
Встал со своего стула
И начал кричать: заходите
Заходите, пожалуйста, люди
Все заходите
Заходите, пожалуйста
Но никто больше не заходил
Люди продолжали пить пиво
Вино, крепкие напитки
Виски, там, водку, коньяк
Махали бутылками
Крутили пальцами у виска
Ветер усиливался
Произошла молния
И состоялся гром
Вода полилась сверху вниз
Сначала отдельными каплями
Потом сплошным неостановимым потоком
Прапрапрапрапраправнук
Закрыл дверь
Вернее будет сказать, задраил
В общем, закрыл герметично
И все, больше никто не мог
Проникнуть на это странное судно
Дождь все усиливался
Вода все прибывала
И судно начало дрейфовать
В сторону Турецкой Республики
На территории которой в то время
Находилась гора Арарат.

Wybierz wersję:

Noe wśród obcych

Ł

Łódź dużą pradziad nasz
Dla wnuków wybudować chciał
Budował ją całe życie
Tak śpiewał Aleksandr Gradskij
W jednym sowieckim filmie
A potem kolejne pokolenia
Budowały po kawałku tę łódź
Choć, mogłoby się zdawać,
To nic wielkiego – łódź
Pradziad przecież
Sam mógłby ją skończyć
W ostateczności – dziad
Ale nie skończyli
Ojciec, czy ktoś tam,
Wymyślił, że trzeba zbudować
Okręt, wielki okręt
Budował coś, budował
Powstała wielka konstrukcja
Duża i bezsensowna
Potem syn i syn syna
Pracowali dalej
I wnuk syna i ktoś tam jeszcze
Ruszyła rzesza potomków
Wnukowie, ci, dla których
Swoją debilną łódź
Postanowił zbudować
Ten pierwszy dziad
Dawno już umarli
Projekt się zmienił
Wnuk wnuka wnuka
Pierwszego dziada
Postanowił zbudować lotniskowiec
Wielki krążownik lotniczy
Rozwalił przy-i-nadbudówki
Które zbudował
Kiedyś dawny ojciec
Ten, który postanowił
Zbudować okręt zamiast łodzi
Wnuk wnuka wnuka
Zainstalował pokład
Do startu i lądowania
Śmiercionośnych, pięknych
Myśliwców
Zamocował nawet linę
O którą myśliwce
Powinny zahaczyć
Podczas lądowania
By szybciej wyhamować
A do startu pięknych, śmiercionośnych
Myśliwców
Zrobił taką, wiecie, katapultę
Startową na pokładzie
Jak na prawdziwych lotniskowcach
Żeby piękne, rącze
Śmiercionośne myśliwce
Wzbijały się w powietrze
I podążały
Ku swoim dalekim celom
Ale – co za pech
Zabrakło na stanie
Pięknych, śmiercionośnych myśliwców
Dla tego okrętu
Latały gdzieś tam, w oddali
A statek stał przy brzegu
Kolejny prapraprawnuk
Unieważnił lotniskowiec
I zrobił pojemny towarowiec
Do przewozu dużych ładunków
No, tych, jak im tam, kontenerów
Różnych dużych maszyn
No i zbudował taki
Statek towarowy
Coś potwornego
Ogromny
Jakiś taki całkiem wielgaśny
Ale z jakiegoś powodu zabrakło klientów
Nadawcy ładunków
Właścicieli kontenerów
Posiadaczy różnych dużych maszyn
I statek stał przy brzegu
Duży, drewniany
Ogromny
A w burcie miał
Ogromne drzwi
I znalazł się praprapraprapraprawnuk
Który po prostu otworzył te drzwi
I powiedział wchodźcie
Bo za minutkę
Zamykam budkę
A sam po prostu siedział
Przed tymi ogromnymi drzwiami
I palił, i pił piwo
Wchodźcie, mówił praprapraprapraprawnuk
Siedział, palił i pił piwo
Ale potem wszedł
Nikołaj Stiepanowicz
Ze swoją swarliwą Sofią Pietrowną
Potem wszedł
Giennadij Pietrowicz
Ze swoją uległą Anną Siemionowną
I Iwan Iwanowicz przyszedł
Ze swoją Joanną Iwanowną
Powolutku schodzili się ludzie
Zajmowali miejsca, urządzali się
Przyszedł Zygfryd
Z surową swoją Brunhildą
Przyszedł Francois
Z filgarną swoją Matyldą
Przyszedł Hans
Ze zwyczajną swą Hanną
João przyszedł, ciągnąc za rękę
Zapierającą się Marię-Luizę
Zbierali się różni ludzie
László z żoną
Juan Manuel z małżonką
Lars z dziewczyną Polly
I dziwny człowiek
O nazwisku Sigurdsson
Z bardzo dziwną dziewczyną
O imieniu Björk
Na niebie gromadziły się chmury
Niebo szarzało
Praprapraprapraprawnuk
Skończył pić piwo
Wstał ze swojego krzesła
I zaczął krzyczeć: wchodźcie
Wchodźcie, proszę, ludzie
Wchodźcie wszyscy
Wchodźcie, proszę
Ale nikt więcej nie wszedł
Ludzie dalej pili piwo
Wino, wysokoprocentowe alkohole
No te, whisky, wódkę, koniaki
Machali butelkami
Pukali się w czoło
Wiatr się nasilił
Wydarzyła się błyskawica
Odbył się grzmot
Woda polała się z góry na dół
Najpierw pojedynczymi kroplami
Potem nieprzerwanym strumieniem
Praprapraprapraprawnuk
Zamknął drzwi
Właściwiej by było powiedzieć: zaryglował przewłaz
Czyli zamknął hermetycznie
To koniec, nikt więcej nie mógł
Dostać się na ten dziwny statek
Deszcz wciąż się nasilał
Wody wciąż przybywało
I statek zaczął dryfować
W stronę Republiki Turcji
Na terytorium której w tym czasie
Znajdowała się góra Ararat.

© Copyright for the Czech translation by Аgnieszka Sowińska

Zobacz inne utwory autora->
Zobacz inne utwory w tym języku->