Pod koniec listopada sny chyłkiem, bezszelestnie
miną granicę świata i ugnie się przed nimi
jawa – smętna kraina, leżąca wśród pustyni,
gdzieś nad wąwozem chłodu, gdzie w zimę spływa jesień.
Cicho ulegnie jawa, broń bez sprzeciwu złoży.
Początek nowej ery wyznaczy pewnie słowo,
które znużonym głosem wypowiesz odruchowo,
a wtedy po raz pierwszy zobaczę świat w kolorze.