PIEŚŃ LUDZKICH DZIECIĄT O STAREJ OKCE IDĄCEJ DO DOMU
Ludzkie dziecięta, głupie człowiecze dziatki chowają się za gałązkami w zimowym lesie, śledzą starą Okkę. Stara Okka idzie ścieżką do swojego domu; za ścieżką – jezioro, pada śnieg. Dzieci śledzą Okkę i w milczeniu śpiewają:
Kochamy cię, ciemny lesie,
kochamy cię, leśny trollu,
kochamy cię, ciemny lesie,
kochamy cię, leśny człecze.
CHŁOPACZKOWIE UBRANI W BAWEŁNĘ STRĄCAJĄ JABŁKA NA BRZEGU RZEKI
Chłopaczkowie ubrani w bawełnę strącają jabłka na brzegu rzeki. W rzece mieszka zdechły szczupak z otwartą paszczą. Ostrymi zębami przegryza łódki rybaków i śpiewa o ogromnym słońcu, wschodzącym nad gwiazdami, pianą i gęstym sitowiem.
TRZY DOMY
W domu otulonym pierzyną śniegu i mchu stara matka ze łzami w oczach prosi o coś syna. W drugim domu mieszka naga kobieta z gitarą; dużo w nim papierów czernionych wierszami, obrazów, kwiatów i dywanów. Trzeci dom stoi pod samym księżycem: tam mężczyźni o niedobrych twarzach piją wino i wódkę, a ktoś inny, ktoś bez imienia i twarzy, wznosi się nad nimi i leci tam, gdzie paruje księżyc.
MAŁY CHŁOPCZYK PATRZY NA WRONĘ KTÓRA DZIOBIE ZIARNO NA POLU
Płowowłosy chłopczyk w płóciennych spodniach patrzy na wronę, która dziobie ziarno na polu. Powietrze jest rześkie; od wsi czuć dym.
– Wrono, znasz rzekę? – pyta chłopiec.
– A ty, znasz rzekę zimową porrą? – pytaniem odpowiada wrona.
– Co jesz? – pyta chłopiec. – Ja lubię kaszę.
– Wiesz, co dobrre – mówi wrona – a ja, proszę ja ciebie, nie pogarrdziłabym jajkiem kurry.
NAGIE STARE DRZEWA
Nagie stare drzewa odznaczają się chropowatym sękatym pięknem. Bywa, że takie drzewo rośnie przy samej szosie, obserwuje ją. Ci, Co Wiedzą, mogą otworzyć takie drzewo, jak kurtkę zapinaną na suwak, i wejść do środka. A tam jest kino, w którym wyświetlają długie, powolne filmy, przypominające wiosnę i sny.
ZA SZOSĄ
Po deszczu szosa jest mokra i przypomina jezioro; na taflę wyjeżdżają zabłąkane płatki kwiatów i dżdżownice. Za szosą ciągną się pola czerwonej lawy, po których brodzą cienie osypujących się obłoków. Dalej nie ma nic, tylko muzyka spod ziemi – słuchają jej potwory.
PIEŚŃ TRZECH ŻEBRAKÓW, KTÓRZY PRZYSIEDLI ODPOCZĄĆ NA SKRAJU LASU
Nigdy nie wolno być pewnym, czy ślicznotka, w której się zakochujesz, nie jest przypadkiem potworem, zwłaszcza jeśli pokazuje wrony na starym zwęglonym drzewie albo trzech żebraków, którzy przycupnęli na skraju lasu, żeby odpocząć.
Ziemia i las to ciało potwora,
gwiazdy na niebie to jego oczy,
kochamy was, leśne cudaki,
kochamy was, leśne cuda!
DOM, NA DACHU KTÓREGO MIESZKAŁO SŁOŃCE
Na kamienistym brzegu morza miękkopiór zniósł jaja. Na skałach rósł las, przy brzegu leżały ogromne głazy, a na horyzoncie majaczyły statki. Nieopodal stał drewniany dom, na dachu którego mieszkało słońce. W tym domu mieszkał dziad z siekierą; wieczorami przychodził do niego niedźwiedź i razem pili herbatę z czarnej porzeczki.
WRONY PLOTKUJĄ WCZESNYM RANKIEM
Trzy sosny, trzy czubki, a na każdym wrona. Siedzą i dzielą się nowinami.
– Nad morzem wstało słońce, gwiazd już nie widać i miesiąc pobladł, sędziwym głazom, sterrczącym z wody zrrobiło się trrochę cieplej, bo wielce żałośnie nasi starruszkowie stękali całą noc – powiedziała pierwsza.
– W jeziorze pływa łabędź Franz Kafka, wyciąga szyję w strronę wschodzącego słońca, a w garrdle jego jakoby trrąby grrały – rzekła druga.
– Duży głaz, kształtem podobny do kaczego jaja, leży w trrawie i wszystko mu jedno – poskarżyła się trzecia.
OGROMNY BIAŁY KWIECIE, NA BIEDĘ CZY NA SZCZĘŚCIE ROZKWITŁEŚ NA MORZU W SAMYM SERCU BURZY?
Rozpętała się burza, błysnęło, zaskrzypiały łódki, zniknęły ptaki, i wtedy na morzu rozkwitł ogromny biały kwiat.
– Coś ty za jeden?
– Jam jest dziecię dwóch pustych łódek i dwóch dzikich ptaków. Dziecię starego drzewiska na brzegu. Jam syn błyskawicy. Wnuk fali. Krewniak nura. Matka wilków.
– Po co jesteś?
– Żeby wszystko zniszczyć.
CZASAMI SŁOŃCE ZJADA KAWAŁEK ŚCIANY
Czasami słońce zjada kawałek ściany albo dachu. Czasami po polu idzie czerwonodzioba kobieta z siwymi włosami do pięt. Wtedy ryje świń w zagrodach wyglądają wyjątkowo bezczelnie.
BABCIA SZUKA MAŁEGO MIKKO W LESIE PEŁNYM POTWORÓW
Wieczorami chłopcy rozpalają w lesie ognisko i patrzą, jak potwory tańczą na brzegu leśnego jeziora. Babcia szuka małego Mikko, chodzi po lesie, krzyczy „hop hop!”, ale wnuczek już dawno zmienił się w świerkową gałązkę.
PIEŚŃ ŻONY WILKOŁAKA, KTÓRA W BEZSENNĄ NOC CZEKA NA MĘŻA
Przez nagie drzewa prześwituje okrągły żółty księżyc; przypomina pozbawione źrenicy oko wilkołaka. Jego żona wierci się na łóżku, czeka na powrót męża i mamrocze:
Mój mąż to leśny wilk,
biegnie ku mnie
po korzeniach starych świerków,
po puszystym śniegu.
POLANO PŁACZE
Wrona i polano siedzą na brzegu morza.
Kłębią się i nieustannie rozpadają nad nimi ruiny obłoków, a księżyc pokryty delikatnym meszkiem wschodzi, jak różowa brzoskwinia.
– Jesteś drrewnianym brzydalem! – ni z tego, ni z owego dogaduje mu wrona.
Skrzywdzone polano płacze, a spod kory jego powiek wolnymi kroplami wypływa żywica.
KOBIETY NA BAGIENNEJ ŁĄCE JEDZĄ SZALEJ
Bywają takie noce, kiedy za młodymi kobietami chodzą staruchy w czerni i szepczą im na ucho, żeby poderżnęły gardła swoim mężom, zadusiły swoje dzieci i poszły tam, gdzie nad leśnym kwieciem pohukuje puchacz, gdzie przechadza się czarny zwierz o ogromnych białych rogach, zamieszkałych przez ćmy i świetliki. Tam, na bagiennej łące, kobiety mają się najeść szaleju.
MĄDRA EDLA ODKRYŁA RANKIEM, ŻE NA GŁOWIE WYROSŁY JEJ KSIĄŻKI
Przez przejrzyste, jakby wyrzeźbione z zielonego szronu liście, przez ich migotliwe żyłki prześwieca słońce. Nadchodzi ranek, a mądrej Edli, która czytała przez całą noc, wyrosły na głowie książki zamiast włosów. No sami powiedzcie, jak ona ma teraz wyjść z domu? Jak się pokaże narzeczonemu? Teraz każdy zobaczy, co Edla ma na głowie: w książkach są jej wszystkie myśli. Biedna dziewczyna! Na szczęście narzeczony Edli nie umie czytać, więc się nie dowie, że Edla dniami i nocami skarży się na jego głupotę i zastanawia się, czy nie urodzi mu głupich dzieci.
DZIADEK DECHOR STRĄCA HUBY Z POWALONYCH DRZEW
Dziadek Dechor brnie w gąszcz, strącając huby z powalonych pni. Jednym z nich jest jego wnuczka. Kiedyś poszła do lasu śpiewać runy i stała się drzewem. A przecież mogła wodospadem. Albo steczką.
PIOSENKA AJNIKI O BIAŁYM LESIE
Babula mówiła, żeby tam nie chodzić.
Bo nawet latem liście na drzewach są białe, i trawa biała jest jak obłoki.
Po tamtej stronie, po tamtej stronie jest biały las.
W białym lesie białe są zwierzęta i ptaki,
ogień zbiegłą ma twarz,
Jakby się gdzieś spieszył i właśnie skądś uciekł.
Promienie nurkują niczym dzikie kaczki.
Mieszkańcy białego lasu
dają niebu w darze swoją promienistość,
którą ofiarowały im mewy siodłate.
Włożę białą suknię i pójdę do lasu.
Spróbuj mnie zatrzymać!
RANNY KAMIEŃ
Kamień krzyczy i broczy krwią. Leży pod dębem, w zaroślach paproci. Na rękojeści wetkniętego weń miecza migoczą refleksy zachodzącego słońca. Miecz przeszedł go na wylot, jakby kamień był bochnem chleba. Kamienne wargi połknęły miecz, a ten wbił się w cichnące bicie jego twardego martwego serca. Noc przykłada do kamienia swoje czułe końskie ucho i słucha: kamień jest martwy, jego omszałe kości nie mruczą, ale w szpiku gra muzyka. W łusce prastarego jaszczura, pokrytego lodową skórką leży kamień, osłaniając brzuch. Miecz chciałby wyzwolić się z objęć kamienia, ale utknął i ani wte, ani wewte. „Trzeba się było nie pchać, gdzie popadnie”, myśli miecz.
CZASZKA JELENIA
Starym durniom czasem wyrastają rogi, mędrcom zresztą też. Młody szaman kocha martwego jelenia. Goły do pasa chodzi po lesie z czaszką w ręku. Na polanie wyjmuje z niej kościane kwiaty.
KRUK, SOWA I WILK
Rozszarpany kruk leży na śniegu. Mrugu-mrugu, łypu-łypu – okrągłym pomarańczowym okiem łypie na niego sowa, która przysiadła na gałęzi. Wilk skrywa się za drzewami – jest tylko wilkiem, niczym więcej, ale też niczym mniej.
DŁONIE WIEDŹMY
W suchych gałęziach można dostrzec kobiecą rękę, brudną od ziemi. Kiedyś jej właścicielka smarowała swoje ręce gliną i krwią menstruacyjną, gotowała w kotle węże, na głowie nosiła wianki z jesiennych liści i jagód. Paliła świece, mamrotała zaklęcia z grubej księgi i rozmawiała z czaszką jelenia. Co tu dużo mówić, miała piękne dłonie, ale jej serce zjadł biały wilk.
POD KONIEC LATA
Zarys motyla na tle zachodzącego słońca.
Kończy się lato, zarys wilka na tle ogromnego dysku słońca, który dotyka już powierzchni ziemi.
– Żegnaj, słońce – mówi świerk na wzgórzu.
– Żegnaj, lato – mówi świat.
CIEPŁEGO JESIENNEGO DNIA MOTYL SPIJA NEKTAR
Wokół słabego ogienka, który rozpaliła Edla, lata motyl. Trwa ciepły dzień, motyl spija nektar jesiennych kwiatów. Słodki jest ten nektar, motyla czeka zimowy sen, a może nawet śmierć.
ŚWIATŁO W LISTOPADOWYM LESIE
Ktoś, kto zasłania sobie twarz żółtymi jesiennymi liśćmi, lubi patrzeć na świat nagiego lasu w listopadzie.
NOCNE KROKI
Owłosiona tarcza leci po rozgwieżdżonym niebie. Dymi się stary wulkan. Łania z cielętami zastygła w świetle księżyca i nasłuchuje: ktoś się skrada, słychać kroki – ni to martwe, ni to żywe.
PAJĘCZYNKA O ŚWICIE
Na błękitnych księżycowych polach rumianki pochyliły swoje białe główki. W oddali, za polem, liliowy dym i ciemne niskie blanki lasu. Paciorki kropli leżą na pękatych źdźbłach trawy. To wiosenna noc, łąki ciągną się po horyzont. Dym o świcie, rosa, naręcza kwiatów. Jeszcze nikt się nie złapał w oroszone pajęczyny, pająk jakby znikł, a przecież siedzi na nitce, nie planując nic złego, chyba że dla piękna.
OWADY CHOWAJĄ SIĘ PRZED DESZCZEM POD KAPELUSZAMI GRZYBÓW
Muchomorom wbudowano oświetlenie. Teraz ich kapelusze i spódniczki świecą w ciemności. Wszystkie grzyby mają w sobie żarówki, kiedy pada, pod kapeluszami chowają nocne owady. Zwarte w objęciach dwa świetliki skryły się za nogą koźlarza giganta. Patrzą na deszcz, całują się i marzą.