* * *
w mieście kwarantanna
i żałoba. wszyscy
czekają na śnieg.
na fasadach i
ulicach –
niezmywalny syf.
przybyło wiedźm.
wszystkie wydają błyszczące
książki
o sobie.
po bramach szamani
handlują amuletami,
których moc
dawno się przeterminowała.
białoruś, polska –
wszędzie
płoną płoty.
dachują ciężarówki
z przemycaną
zimą.
przy drodze sprzedają
mięso
za bezcen.
zwierzęta emigrowały.
emigrowali także
uczeni w piśmie
i kobiety,
które były w stanie
iść.
zostali tylko mężczyźni
z wędką,
flagą
i kamieniem
za pazuchą –
wszyscy
na jednym placu,
żeby było łatwiej
wziąć ich
do nieba
i tam zamknąć,
aż wytrzeźwieją.
w oknie
naprzeciwko,
w kuchni,
pali się światło.
naga śmierć
buszuje
w lodówce.
jej żółte
botki
lśnią,
kiedy wychodzi
na miasto.
dostrzega mnie,
pozdrawia skinieniem głowy.
do zobaczenia.
przełożyła Paulina Ciucka