(rewers dawnego wiersza)
w mieście karnawał
i śpiew. nikt nie wyczekuje
jutra.
pada. ulice
zatłoczone. breja
pod nogami.
w pośpiechu
wszyscy
opuszczamy mieszkania.
uśmiechamy się histerycznie.
kupujemy kiełbasę,
drewniane łyżki,
koguciki na patyku.
nie spoglądamy
w górę. unikamy
spojrzeń. ukradkiem
rozglądamy się. wszędzie ciągamy
za sobą dzieci.
kim jesteśmy? mieszczuchami,
którzy świętują. bezbronni.
drapieżni, chciwi.
uprzejmi, bojaźliwi.
nasze dobro – w szkatule.
nasze serca – stanęły.
bo jutro
(nie, jutra nie będzie,
nie myślmy o tym)
bo jutro
zamkną bramy,
zasłonią
Matki Boskie,
splugawią świętości.
bo jutro
nas podzielą
na czerwonych i
niebieskich.
bo jutro
skoczymy
bliźniemu
do gardła.