Wybierz wersję:

*** [Позапрошлым летом]

П

Позапрошлым летом я поехал на машине из Риги во Львов,
поискал попутчиков на блаблакаре,
никого не нашёл,
но какая-то дама попросила забрать в Августуве файл с документами
и назначила встречу в Макдональдсе,
где её посланец никак не мог меня отыскать,

потому что розетка для ноутбука была только в закутке напротив сортира,
и тогда-то мне и упал запрос от чувака в предграничном городке,
жаждавшего вернуться на каникулы во Львов к родителям,
в пятом часу утра я забрал его на огромной и совершенно пустой парковке у супермаркета,
опустился туман, на выезде из городка пришлось тормознуть, потому что белка
примеривалась рвануться наперерез, но в последний момент одумалась,
«вот только тебя не хватало!» — вырвалось у меня, а у того чувака
возникло какое-то такое особенное выражение лица,
как будто он бы сейчас, напротив, дал по газам,
но впервые я сбил кого-то полгода спустя, декабрьской ночью, у Чудского озера,
разумеется, с эстонской стороны, но по дороге в Питер,
скользя на подтаивающем снегу, почти засыпая,
на обочине в задумчивости стояли два небольших оленя,
и один из них в последний момент шагнул под колёса, по касательной,
оглянуться я не решился, но сон как рукой сняло,
скорость была минимальная, 50, если не 40, может, и обошлось,
надо ли было вернуться, куда бы я дел в Эстонии среди ночи раненого оленя,
и теперь я не знаю, какую выжать педаль,
сдать ли назад или двигаться той же дорогой,
при паршивой видимости, с попутчиком или с чужими файлами,
в сторону границы.

 

 

Fot. Rodrigo Fernández, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons

 

Wybierz wersję:

*** [Zeszłego lata]

Z

Zeszłego lata wybrałem się samochodem z Rygi do Lwowa,
na BlaBlaKarze próbowałem znaleźć kogoś, kto chciałby jechać w tę samą trasę —
bez skutku,
tylko jakaś kobieta poprosiła o odebranie w Augustowie teczki z dokumentami,
umówiła spotkanie z posłańcem w McDonaldzie,
gdzie nie mogliśmy się znaleźć,

bo usiadłem z laptopem koło jedynego gniazdka, które było w kącie przy kiblu,
wtedy właśnie napisał do mnie gość z przygranicznego miasteczka,
który koniecznie chciał jechać do Lwowa na wakacje do rodziców,
o piątej rano odebrałem go z ogromnego, totalnie pustego parkingu przy supermarkecie,
mgła opadła, mijając granicę miasta musiałem nagle zahamować, bo drogę
próbowała przebiec wiewiórka, na szczęście w ostatniej chwili się rozmyśliła,
„jeszcze tylko ciebie tu brakowało!” — wyrwało mi się i kątem oka spostrzegłem
taki dziwny wyraz twarzy u tego chłopaka
jakby, odwrotnie niż ja, właśnie zamierzał dodać gazu,
pierwszy raz w życiu potrąciłem kogoś pół roku później, w grudniową noc, w okolicy jeziora Pejpus,
oczywiście po stronie estońskiej, ale już na trasie do Petersburga,
jechałem, ślizgając się po podtopniałym śniegu, przysypiałem,
na poboczu drogi stały dwa nieduże, zamyślone jelenie,
nagle jeden z nich wtargnął na jezdnię, niemal prosto pod koło
nie odważyłem się spojrzeć za siebie, ale senność zniknęła jak ręką odjął
na liczniku było ledwo 50, jeśli nie 40, więc może nic się nie stało,
ale może trzeba było zawrócić, tylko co miałbym zrobić w środku nocy, w Estonii, z rannym jeleniem?
teraz też nie wiem, czy zahamować, czy dodać gazu,
zawrócić, czy jechać tą samą drogą,
przy kiepskiej widoczności, z przygodnym towarzyszem podróży albo cudzymi dokumentami,
w stronę granicy

 

Redakcja – Polina Kozerenko
Konsultacje językowe – Jana Karpienko, Agnieszka Sowińska

 

Zobacz inne utwory autora->
Zobacz inne utwory w tym języku->